Ela i Michał 16.06.18

Category
ślub

Ślub, to bez wątpienia jedno z najważniejszych i najpiękniejszych wydarzeń w życiu każdego z nas. Emocje, jakie towarzyszą przygotowaniom i samej uroczystości ustępują chyba tylko tym związanym z narodzinami dziecka. Pomimo tego, że oboje posiadamy już pewien bagaż doświadczeń, to jednak uczucia, jakie towarzyszyły nam przez te kilka miesięcy przygotowań i planowania są nie do opisania słowami.

Wszystko zaczęło się w styczniu tego roku. W Polsce zimno i ponuro, za oknem szarzyzna, pada śnieg z deszczem na zmianę z samym deszczem. Aby nie dać się chandrze, popijając grzane wino oglądamy fotografie z ostatnich wakacji spędzonych w Toskanii. Zakochaliśmy się w niej bezwarunkowo jakiś czas temu, a ona odwzajemniła nasze uczucia oferując to co ma najlepszego – ciepłych i otwartych ludzi, piękne krajobrazy, wino i doskonałe jedzenie. W trakcie któregoś pobytu postanowiliśmy, że jeśli ślub, to tylko w Toskanii. Tego styczniowego wieczoru Elżbieta postanowiła sprawdzić, jakie formalności towarzyszą zawarciu związku małżeńskiego we Włoszech. Przeglądając internet trafiła na bloga Joanny i to był ten szczęśliwy traf, który łączy ludzi, a nas połączył z Asią i z tym magicznym miejscem. Napisaliśmy pierwszy list, szybko otrzymaliśmy odpowiedź, a jej toni emanujące z treść ciepło spowodowały, że podjęliśmy „jednogłośną” decyzję, iż to w Asi ręce powierzymy przygotowanie tego wyjątkowego wydarzenia.

Wybór okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Joanna poprowadziła nas za rękę przez meandry włoskich przepisów, co było nieocenioną pomocą. Cierpliwie odpowiadała na nasze pytania, rozwiewała wątpliwości. Wskazując potencjalne miejsca, gdzie miałaby odbyć się ceremonia, nie zapominała o szczegółowych opisach tych obiektów. Elżbieta intuicyjnie wybrała agroturystykę Il Piannacio na miejsce pobytu i okazało się, iż Asia chciała nam właśnie to miejsce zaproponować!W okolicach maja mieliśmy już wszystko omówione, zaplanowane, zapłacone i zaksięgowane, pozostało tylko czekać na ten najważniejszy dzień. Za namową Joanny nawiązaliśmy współpracę z Małgosią, która miała przygotować dekoracje i kwiaty.

Czerwiec 2018 w Toskanii był bardzo upalny. Agroturystyka w Montale okazała się przepięknie położonym na zboczu wzgórza rodzinnym hotelem z restauracją. Wokół gaje oliwne, biegające króliki ibłoga cisza.Piękny basen ratował nas za dnia przed udarem cieplnym,a wieczorami z tarasu podziwialiśmy odległą Florencję pijąc lokalne wina.

Z Asią spotkaliśmy się po raz pierwszy w USC w Pistoi i przekonaliśmy się, iż nasz wybór był jak najbardziej słuszny. Pełna ciepła i spokoju, pomogła dopełnić formalności przed urzędniczką. Po pożegnaniu pozostało tylko czekać na ten najważniejszy dzień, delektując się toskańską kuchnią i spokojem.

Przyjechaliśmy do Pistoi godzinę przed wyznaczonym terminem, wszak nie wypadałoby spóźnić się na własny ślub. Goście i świadkowie zadbali o oprawę na pięknym rynku. Asia, profesjonalnie spokojna i pełna pozytywnej energii działała na nas uspokajająco. Piękna panna młoda z lawendowym bukietem przygotowanym przez Małgosię i towarzyszące jej piękne druhny wywołały na rynku życzliwą ciekawość mieszkańców i turystów.  W USC oczekiwała na nas przesympatyczna Pani V-ce Burmistrz, która udzieliła nam ślubu. Dystyngowana i elegancka, ale też pełna ciepła bezbłędnie poprowadziła ceremonię. Po części oficjalnej, którą tłumaczyła oczywiście Joanna, urzędniczka złożyła nam życzenia prywatnie, całując nas i ściskając, gdyż – jak powiedziała – zawsze się wzrusza, gdy widzi ludzi, którzy się kochają. Po ceremonii zaprosiliśmy naszych gości na szampana i lody (za namową Asi oczywiście!), co pomogło wyciszyć emocje.

Po powrocie do agroturystki zastaliśmy taras niebanalnie udekorowany przez Małgosię. Pomimo tego, że dzień wcześniej omówiliśmy tylko najważniejsze kwestie, to inwencja i gust Małgosi sprawiły, że dekoracje przerosły nasze oczekiwania. Na stołach królowała oczywiście lawenda, kiedy zapadał zmierzch zapłonęły świece w lampionach, było przytulnie i kameralnie. W dole migotliwymi światłami pozdrawiała nas Florencja. Wzniesiono toasty, obsługa podała pierwsze półmiski i zaczęło się przyjęcie, w trakcie którego m.in. integrowano się z przebywającymi w agroturystyce gośćmi i wznoszono kielichy w intencji wiecznej przyjaźni polsko-włoskiej. Wieść niesie, iż ostatni goście zeszli z tarasu wraz ze wschodzącym słońcem.

K O N I E C

Nie, to jeszcze nie koniec tej opowieści. Joasiu, to słowa kierujemy do Ciebie – ta historia nigdy by się wydarzyła bez Twojego zaangażowania i pomocy. Sprawiłaś, że my i grono naszych przyjaciół nosimy w duszy wspomnienie pięknych i niebanalnych chwil, które nie byłyby takimi bez Twojego udziału. Jeszcze raz dziękujemy Ci z całego serca, że zechciałaś być częścią tej historii. Że stałaś się częścią naszego życia.

Małgosiu, Twoje poczucie piękna i artystyczny zmysł spowodowały, że otrzymaliśmy w prezencie najwspanialsze chwile w naszym życiu, za co po stokroć Ci dziękujemy!

Do zobaczenia!

E&M

P.S.

Aśki to fajne dziewczyny są…